Autor Wiadomość
Shastaan
PostWysłany: Pon 18:11, 10 Wrz 2007   Temat postu:

W karczmie, jak każdego dnia późnym popołudniem, było tłoczno i głośno. Większość ław była zajęta, paliły się wszystkie lampy. Służki biegały od stołu do stołu pod bacznym okiem gospodarza, który tylko czekał na ich błąd. Lubił je karać. Z resztą, niektóre z nich lubiły być karane więc błędy się zdarzały. Błedów nie popełniano przy jednym tylko ze stołów, tym w kącie sali, przy którym siadywali Sanktuaryjczycy. Gospodarz lubił gdy byli zadowoleni więc za pomyłki w tamtym miejscu nie karał chędożeniem lecz potrącaniem z wypłaty. Ale mimo, że przy tamtym stole nie siedział nikt, w karczmie wrzało.

Gdy pchnięte mocno tarczą wejściowe drzwi walnęły o ścianę i gdy do sali wpadł szybkim krokiem Shastaan, Consigliere Sanktuarium, Pierwszy Domu Velthlerów, i gdy zadzwoniły na drewnianej podłodze ciężkie, pancerne buty, gdy w świetle lamp zalśniła zbroja, gwar ustał. Przestał nawet grać na cyji wynajęty na jedną noc podróżny grajek. Rycerza obrzucono dyskretnymi spojrzeniami. Cisza trwała jednak tylko moment. Dwie sekundy może. Po chwili, odgłos butów zaginął w gwarze, który zrodził się na nowo. Velthler przemierzył salę idąc wprost do karczmarza.

- Czołem, Panie Sandar - powiedział krótko rycerz.
- Panie Velthler - odpowiedział gospodarz wykonując oszczędny ukłon, wiedział, że Velthler nie lubi uniżania się.
- Jeśli pojawi się Sivarion, przekażcie mu, proszę, że Gniew obiecał pomóc. Będzie wiedział w czym rzecz.

Karczmarz skinął głową na znak, że rozumie o co jest proszony i Shastaan opuścił karczmę tak zdecydowanie jak się w niej zjawił.
Shastaan
PostWysłany: Pon 11:32, 10 Wrz 2007   Temat postu:

Smukła postać elfa w skórzanym pancerzu i czarnym płaszczu przemknęła pod murem wzdłuż rynku w Dion i rozglądnąwszy się by sprawdzić czy nie jest śledzona skręciła w kierunku magazynu. Gdyby ktoś ją obserwował zobaczyłby jak podchodzi do mrocznego elfa, który ewidentnie na niego czekał. Gdyby ktoś obserwował tę postać, zobaczyłby jak słucha przez chwilę mrocznego i wręcza mu mieszek. Zobaczyłby jak przecina znów rynek i znika za Czerwonymi Barakami. Gdyby ktoś poszedł za nim byłby świadkiem kolejnego spotkania w wątłym świetle księżyca.

- Witam, Panie Velthler - powiedział krasnolud oglądając się nerwowo za siebie.
- Witam - odpowiedziała postać wręczając krasnoludowi mieszek - znalazł się?
Krasnolud uśmiechnął się lekko ważąc sakiewke w dłoni.
- Poniekąd, Panie Velthler - powiedział znów oglądając się za siebie - widziałem go parę razy ale w mieście zjawia się późno i nie bawi długo. Po ekwipunku klasa c bądź wyżej. Odniosłem wrażenie, że nerwowy ale to szaman więc cholera go wie. Ino postawe ma taką dojrzałą jakby doświadczony był bardzo... - urwał i zaczął się rozglądać jeszcze bardziej nerwowo - Panie Velthler?
Nie padła jednak odpowiedź, Velthler był już kilkaset metrów dalej i wkładał kolejny mieszek do kolejnej dłoni...
Sivar
PostWysłany: Pon 9:29, 10 Wrz 2007   Temat postu:

Księżyc w nowiu niemal nie dawał blasku. Pojedyńcze chmury rozpoznać dało się tylko po czarnych cieniach przesłaniających migotliwy blask gwiazd. Karczma na rozdrożu pozostawała ciemna i cicha. Otaczający ją las szumiał spokojnie. Dawno już skończyła się nocna libacja, większość gości zalegała najbliższe okolice zajazdu i całe dolne piętro. Część ruszała się jeszcze przez sen.

Mrok przed wejściem do gospody zaczął delikatnie gęstnieć. Po chwili przed drzwiami stała opatulona czarnym płaszczem postać z kapturem nasuniętym głęboko na twarz.

Istota szybkim krokiem wkroczyła do gospody, ściągając jednocześnie kaptur. Gdyby ktoś teraz obserował nieznajomego, ujrzałby mrocznego elfa o czarno-białych włosach. Jego twarz i sylwetka miała w sobie coś dziwnego, niepokojącego. Nie dało się jednoznacznie określić jego wieku, choć oczy sugerowały, iż w życiu widział wiele. Być może zbyt wiele, by pozostać przy zdrowych zmysłach. Odziany w luźny płaszcz i zbroję z symbolem Gildii Kowalskiej Niebieskiego Wilka wydawał się dość groteskowy - niezbyt mocno zbudowany, niski, nie wydawał się urodzonym wojownikiem. Na szyi kołysał się w takt zdecydowanych, wręcz aroganckich kroków symbol Shilen i krwistoczerwony krzyż.

Nie zwracając uwagi na leżące wszędzie ciała wszedł na drugie piętro karczmy. Po chwili wachania uderzył parę razy w jedne z drzwi. Po chwili z zewnątrz odezwał się zdecydowany głos.
- Wejść!
Uchylił drzwi i wśliznął się do środka.
- Salve Shastaan, Consigliere. - ukłonił się lekko z szacunkiem. Nie na tyle jednak, by mogło to być wzięte za uległość.
- Vendui Sivarion.
- Opracowałem ów rytuał, o który mnie... prosiłeś... - Sivar zawachał się na chwilę - Mogą jednak wystąpić pewne... komplikacje.
- Na wszystkie demony Shilen, mówże wreszcie, o co chodzi! - Velthler był wyraźnie zniecierpliwiony. Czekał już dość długo i rad byłby usłyszeć, o co właściwie chodzi.
- Otóż... - zaczął kapłan cicho - By Bogini mogła przywrócić pamięć Twej podopiecznej, musimy ją uśmiercić. Jedynie podróż przez Otchłań może pozwolić zebrać wszystkie okruchy jaźni i uleczyć jej umysł. Oczywiście później zdołamy ją wskrzesić, niemniej... Będą pewne skutki uboczne.
- Jakie?
- Po pierwsze, sama paladynka Królowej Umarłych powstanie jako nieumarła. Dzięki błogosławieństwu Matki nie będzie jak inni - ciało jej uodporni się na rozkład, nie będą na nią działać zaklęcia przeciw umarłym czy poświęcona broń. Niemniej inne aspekty pozostaną niezmienne. Dotyk srebra będzie sprawiać jej ból. Długotrwałe przebywanie w wodzie może jej zaszkodzić. Nie będzie oddychać. Nie wejdzie do świątyni - poza oczywiście świątynią samej Shilen. Przestanie odczuwać głód, pragnienie, zmęczenie... Ze względu na dwoistą naturę - wszak będzie błogosławioną nieumarłą - odczuwać będzie ciągły ból. Możliwy do wytrzymania, ale na tyle silny, by dawać się we znaki. Po drugie - sama zmiana, o podróży przez krainę demonów nie wspominając, może pozbawić ją zdrowych zmysłów. Potrzebna będzie pomoc nekromanty, dominatora i jej brata krwi, by wszystko się udało. Nekromanta odeśle ją w śmierć, dominator chronić będzie jej jaźń, z nadzieją, iż szaleństwo jej nie ogarnie, zaś brat jej krwi uśmiercić ją musi i ciosem jednym dobić. Ponadto zebrać trzeba 25 próbek krwii, 30 kości przeklętych i 5 kryształów z runą A. Po powrocie wszelkie więzy, jakie pętały Sillae, zostaną zerwane. To jedyna znana mi droga, nie rozumiem magii płomienia, może inny sposób jeszcze istnieje... - niepewnie dokończył Sivarion.

Shastaan zamknął oczy. Sivar uznał, iż audiencja skończona i rozmył się w Cień.

No jak można się w takich ważkich słowach w pisowni mylić? Wink[Shastaan]
Sillae
PostWysłany: Nie 20:40, 09 Wrz 2007   Temat postu:

Był piękny poranek. Słońce właśnie wschodziło dając wyraz swego jestestwa w rosie skroplonej na wysokich trawach. Pod sędziwym drzewem spała młoda dziewczyna do piersi tuląc długi miecz. Ciemna skóra elfki i ostrość jej oręża mocno kontrastowała z delikatnością okolicy a melancholijny śpiew zbudzonych ptaków nadawał całemu obrazowi specyficznego uroku.
- Wstawaj! – mocny kopniak w udo wyrwał elfkę ze snu. Zerwała się lekko rozstawiając nogi na ziemi i chwytając miecz w jedną dłoń, drugą klepiąc się po plecach.
- Vith.. – szepnęła i ujęła rękojeść miecza w obie dłonie. Z wolna zaczęła rozglądać się wokół przestawiając ostrożnie stopy.
- Co, tarczę się zgubiło maleńka? Jaka szkoda…– usłyszała ironiczny kobiecy głos. Słońca było już połowę na horyzoncie i ostrość jego promieni zaczęła mocno ranić elfie oczy.
- Gdzie? – zapytała oschle dziewczyna pochylając lekko głowę w dół.
- Przed tobą głupia… - dziewczyna przymrużyła powieki by uważniej spojrzeć przed siebie. Kilka kroków przed nią siedziała dumnie wyprostowana ciemna elfka, w wieku podobnym, co ona sama, odziana w kunsztownej roboty zbroję płytową. Na kolanach ułożony miała identyczny miecz, jaki dzierżyła w dłoni stojąca dziewczyna. Obie młode kobiety były łudząco do siebie podobne, choć nawet mało rozgarnięty obserwator mógłby dostrzec w oczach siedzącej chłód i zaciętość wyrysowaną na twarzy, specyficzną determinację rzadko spotykaną u kogokolwiek.
- Czego chcesz? – zapytała stojąca elfka.
- Zamknij się i siadaj.
- Chyba kpisz… - burknęła dziewczyna i poprawiła miecz w dłoniach.
- Sillae, powiedziałam zamknij się i siadaj. Mam dość twoich impertynencji. – rzekła ostrzej kobieta.
- Nie interesuje mnie skąd się znamy i kim jesteś, że śmiesz mi rozkazywać. Mam dość słuchania dobrych rad, i myślę, że wystarczająco się ich już nasłuchałam. A teraz zjeżdżaj nim się zdenerwuję.
- A mnie gówno obchodzi, co myślisz i co uważasz za stosowne w tej chwili. Narobiłaś tyle szumu wokół własnej osoby, że sama powinnam cię zabić. Pieprzona egoistka…
- Jak śmiesz?! – warknęła Sillae i rzuciła się w stronę siedzącej dziewczyny, by leżeć po chwili na ziemi.
Wszystko trwało zaledwie chwilę. We wschodzącym słońcu błysnęło ostrze młodej kobiety, z łatwością odparowując cios Sillae.
- Zanik pamięci moja droga nie upoważnia cię do ignorowania przeciwników, nawet jeśli są ci równi umiejętnościami. To po pierwsze. – młoda elfka pochyliła się nad Sillae i chwyciła ja za gardło - A po drugie nie przyszłam tu żeby z tobą walczyć czy udzielać rad. Wysłuchałaś ich tyle, ile winnaś. Co z nimi zrobiłaś, to już inna kwestia. I doprawdy nie podoba mi się, jak niweczysz wszystkie moje plany i najzwyczajniej w świecie rujnujesz moje życie… - dodała chłodno. Sillae szarpnęła się, lecz elfka mocniej zacisnęła dłoń na szyi dziewczyny. – Słuchaj bo nie będę powtarzać. Jesteś tylko marną powłoką, która szamocze się jak ćma na pajęczynie złudzeń. Jam jest ist’a i chce swoje życie na powrót we władanie, a żeby tego dokonać potrzebuje trochę twojej pomocy… Rozumiemy się? – Sillae z zawziętą wrogością wpatrywała się w kobietę, szarpnęła się ponownie – Skłóciłaś mnie z klanem, rzuciłaś Krzyżem jak jakąś szmatą, zaatakowałaś mi brata i co gorsza postawiłaś mur między mną a.. – kobieta urwała, chwilę wpatrywała się w postać Sillae, po czym splunęła jej w twarz. – Zrobisz, co ci każę, bo nie życzę sobie byś rozporządzała moim życiem suko. – bardzo mocno zacisnęła obie dłonie na gardle dziewczyny, twarz leżącej nieco napuchła z braku powietrza. Sillae otworzyła usta próbując zaczerpnąć powietrza, lecz nacisk na szyję był zbyt silny. Spojrzała na mroczną elfkę i wykrztusiła z siebie ciche „dobrze”. Kobieta zwolniła uścisk, po czym wstała. Słońce miała za plecami, więc odbijało się ono od stali jej zbroi, oślepiając Sillae.
- Cieszę się, że się dogadałyśmy. – uśmiechnęła się krzywo mroczna elfka. – Zrobisz tak…

*************************************************

Ciemna elfka leżała pod drzewem do piersi tuląc długi miecz. Spała, nagle złapała się za gardło i zaczęła kasłać. Kiedy przestała, rozejrzała się wokół. Był piękny poranek. Słońce właśnie wschodziło budząc do życia świat.
- Vith…co za sen…- wychrypiała cicho. Przeciągnęła się leniwie a spoglądając w ostrze miecza rzuciła pytanie w ciszę okolicy – Co by tu dzisiaj zrobić?
Zerwał się lekki wiatr szamocząc liśćmi w koronach pobliskich drzew.
- To co powinnaś… - usłyszała cichy głos pośród śpiewu wiatru. Drgnęła, po czym z wolna wstała, otrzepała się z trawy i ruszyła przed siebie.
Gornan
PostWysłany: Sob 19:40, 08 Wrz 2007   Temat postu:

Sprawa chyba zamknięta z tego co rozumiem. Zero chęci wyjaśnienia czegokolwiek ze strony mrocznej.

PS. Sillae jesteś dziwniejsza niż ja [roześmiał się], a to ciężko osiągnąć [oczko].
Sillae
PostWysłany: Pią 22:27, 07 Wrz 2007   Temat postu:

Przepraszam...
Shastaan
PostWysłany: Pią 14:33, 20 Lip 2007   Temat postu: Wiadomość.

Jakiś czas później, po długiej rozmowie z Aesbeth, Shastaan siedział znów sam przy stole. Lekko drapiąc wilka za uchem wpatrywał się w pergamin, który Głos Shilen nakazała mu przypiąć do tablicy. Wiadomość dla Sillae. Wiadomość od Shilen...

zobacz wiadomość
Shastaan
PostWysłany: Czw 18:02, 19 Lip 2007   Temat postu:

Velthler nienawidził upałów. Był Mrocznym, do słońca samego w sobie musiał przyzwyczajać się długo. Upał doprowadzał go do szału. Gdy wkroczył do izby karczmarz rozpoznał jego wyraz twarzy, od razu skinął na służbę i zaczął nalewać chłodzone magią piwo. Służka zawahała się gdy rycerz sam zaczął rozwiązywać rzemienie rękawic Zagłady. Szybko jednak domyśliła się, że robi to dlatego, że chce czym prędzej zrzucić z siebie ciężką, nagrzaną zachodzącym jeszcze słońcem zbroję i zaczęła pospiesznie rozpinać klamry pancerza na plecach.

Po chwili, dopiero gdy stojąc juz w tunice wziął do ust łyk zimnego piwa, skinął do dziewczyny w podzięce z wyrazem twarzy pozbawionym emocji i zasiadł w ławie, pod którą leżał już Slith.

Gdy skończył jeść, rozglądnął się odruchowo po sali za kompanami i zaczął smiać sie z siebie. Każdy Sanktuaryjczyk zawsze siadał w tej ławie, rozglądanie się było bezsensem. Otworzył księgę i oddał się lekturze.

Do karczmy zaczynali schodzić się ludzie. Shastaan co chwile podnosił głowę znad księgi wypatrując braci i sióstr po czym wracał do lektury w miejscu, do którego jeszcze nie doczytał lub które przeczytał już kilka razy w wyniku takiej samej sytuacji. Nagle poderwał głowę jednocześnie zamykając oczy by skupić się na Zmyśle Cienia. Siedząca przy sąsiedniej ławie ludzka kobieta zareagowała śmiechem. Velthler otworzył oczy i spojrzał na nią pozwalając by jego twarz zarysowała emocje więc siedzący przy kobiecie mężczyzna zbladł i wyprowadził ją szybko z izby w obawie o swoje i jej zdrowie. Zamknąwszy oczy, Shastaan skupił się ponownie. Jego tętno przyspieszyło. Było zbyt widno by w ogóle mieć świadomość Cienia lecz tego co czuł nie dało się pomylić z niczym innym. Cień się zbliżał. Oznaczało to jednak, że nie był częścią nadchodzącej nocy.

Chwile później zareagowali dwaj inni mroczni siedzący po drugiej stronie izby. Nerwowo poderwali się z ławy i podążyli w strone drzwi skąd jeden z nich zawrócił i podszedł do rycerza z ekscytacja i paniką wypisaną na twarzy. Obaj byli bardzo młodzi. Nie mieli nawet setki.

- Panie? - Wyrzekł młodzieniec do Velthlera wiedząc, że ten i tak zna treść pytania jakie chciał zadać. Velthler zmierzył go wzrokiem i uśmiechnął się lekko. To nie był młodzieniec. To było dziecko. U boku nosił zdobiony sztylet klasy d ale widać było po jego młodej twarzy, że do specjalizacji i pierwszej profesji doszedł szybko. Za szybko.

- Przysyła kogoś. Sprowadź brata i spocznijcie. Nie tam, tutaj. Zdala od ludzi. Zaraz się zacznie zamieszanie.

Slith zaczął niespokojnie trącać pyskiem łydkę rycerza i powarkiwać. Dwaj Mroczni zasiedli na ławie po przeciwnej niż Shastaan stronie stołu.

- Kyone, Slith - wyszeptał Velthler i wilk uspokoił się nieco. Ludzie natomiast zaczynali zachowywać się bardzo nerwowo. Szepty przeszły w głośną podnieconą strachem i niepewnością mowę. Niektórzy opuścili izbę zanim światło rzucane przez świece i lampy przestało przenikać powietrze a ci, którzy pozostali zaczęli krzyczeć i dotykiem znajdywać się wśród otaczających ich przedmiotów. Służki zaczęły piszczeć. To z tej, to z innej strony dało się słyszeć brzęk tłuczonego szkła i upadających na drewnianą podłogę metalowych naczyń i sztućców. Młodzi mroczni siedzieli wykręceni do tyłu by obserwować drzwi. Oni i Velthler byli jedynymi osobami w izbie, które cokolwiek widziały. Jeśli można to tak nazwać, w Cieniu widzieć się nie da.

Obaj lekko poderwali się z ławy gdy do izby wkroczyła Mroczna, Niosąca Krzyk Burzy. Szybko jednak rozpoznali barwy Sanktuarium na jej tunice. Śledzili ją wzrokiem gdy zwinnym piruetem przemknęła między dwojgiem oślepionych ludzi kroczących ostrożnie po sali z wyciągniętymi przed siebie rękoma. Zgrabnym kobiecym krokiem przekroczyła izbę patrząc z pogardą na przerażonych ludzi i krasnoludy. W połowie drogi do dzbanów wymieniła z Velthlerem nieznaczne ukłony po czym napełniła kubek i podeszła do stołu i zajęła miejsce obok rycerza.

- Al'doer nieznajomi. Czymże jesteście tak zaniepokojeni? - powiedziała szydząco do młodych z lekkim uśmiechem na ustach. Zdobyli się jedynie na to by odpowiedzieć powitaniem i wrócili do obserwowania drzwi.

- Ale przyjdzie tutaj? - powiedział nagle jeden z nich odwracając sie gwałtownie do Sanktuaryjczyków.

- A skąd my to możemy wiedzieć - odparła Arcena wzruszając ramionami poczym spokojnie pociągnęła łyk z kubka.

Dwaj mroczni zaczęli szeptać do siebie patrząc na drzwi. Velthler pociągnął łyk piwa i zaczął rozmawiać z siostrą uspokajając Slitha. Czekali. Karczmarz krzyczał, piszczały dziewki, krasnoludy klęły, brzdękało szkło. Arcena opowiadała o bieganiu po gorących źródłach, piszczały dziewki, warczał wilk. Cień się zbliżał. Mroczni obserwowali ludzi, ludzie szukali wyjscia z izby w mylnej nadziei ze poza nią ujrzą światło, piszczały dziewki, Arcana opowiadała o tym, że Vortex Wiatru jest przereklamowany.

- ...no i po prostu spodziewałam się czegoś... - urwała nagle i razem z Shastaanem odwrócili się w kierunku drzwi.

- Aesbeth - szepnął rycerz zobaczywszy postać, która wkroczyła do izby. Arcena popatrzyła na niego pytająco. - Spotkaliśmy się już - wyjaśnił wstając.

Mroczni patrzyli na kobietę oniemiali, Cień bil od niej jak światło od Bohaterów, ruszała się jak kot. I była piękna. Piękna jak noc. Kształty jej ciała były jakby wyrzeźbioną kopią niesprecyzowanego nigdy ideału. Przykrywała je suknia podobna do tych jakie nosiły mroczne Strażniczki Wrót, różnica polegała na tym, że ta suknia była ledwie widoczna przez swą przeźroczystość. Ciała Aesbeth nie było jednak widać wyraźnie, bijący od niej Cień oślepiał i czynił ją nieco rozmytą. Jej twarz zdobił spokój. Spokój i chłód. Chłód Otchłani.

Velthler i Arcana wyszli jej na przeciw i spotkali się z nią pośrodku izby. Arcena wykonała głęboki ukłon przykładając dłoń do piersi i szepnęła swoje "Al'doer". Rycerz wykonał energiczny wymach ramienia i podobny ukłon. Głowy pozostawili spuszczone. Młodzi Mroczni siedzieli przy ławie jak wryci.

- Al'doer, Ssivah - zwrócil się do niej formalnie. - Lu'oh shlu'ta udos kla'ath Ilhar?

- Vendui, Sol d'Shilen, - odpowiedziała zmysłowym głosem - Ussta doer nou'hai Ist'a.

- Ist'a, Ssivah? - zmarszczył czoło w wysiłku wiązania z sobą faktów - Sillae?

- Siya - potwierdzila, rozbawiona faktem, że odgadł o kogo chodzi - Sillae Ist'a, Sol d'Shilen...
Arcana
PostWysłany: Śro 21:07, 18 Lip 2007   Temat postu:

Mocne ZA... Nic dodac nic ujac.
Isheal
PostWysłany: Śro 18:43, 18 Lip 2007   Temat postu:

Ja się nie wypowiem..... zbyt krótko znam tę osobę, na razie nic nie moge o niej powiedzieć dlatego wstrzymuje się.... Confused
Golber
PostWysłany: Śro 18:40, 18 Lip 2007   Temat postu:

Z poczatku niezbyt przychylnie patrzylem na Twoja osobe, ale udalo Ci sie to zmienic..<pokiwal czerepem szczerzac kly>
Jak najbardziej ZA.
Malekith
PostWysłany: Śro 18:13, 18 Lip 2007   Temat postu:

ZA i nic więcej nie dodam Razz
Rengal
PostWysłany: Wto 23:05, 17 Lip 2007   Temat postu:

Nie jestem zaskoczony...

I dobrze, bo spodziewałem się czegoś ciekawego.


ZA.

Bezczelny jesteś, Ren...
Shastaan
PostWysłany: Wto 23:00, 17 Lip 2007   Temat postu:

Nie jestem zaskoczony...

I dobrze, bo spodziewałem się czegoś ciekawego.

ZA.
Gość
PostWysłany: Wto 22:41, 17 Lip 2007   Temat postu: Sillae

Imię: Sillae

Rasa: Mroczny Elf

Klasa: *wzruszyla ramionami* jakies cos, gdzie się macha bronia na lewo i prawo bez namysłu.. miedzy tancereczka a rycerzykiem [nie wiem.. nie znam się..]

Staż na Allseron’ie: a już 2 tydzien leci..

Staż w innym świece: ok. 6 lat w Ultima Online, polskie freeshardy

Stosunek do innych klanow/sojuszy – stosunkowo brak stosunkow..

Czemu akurat SM a nie inny klan?
Wersja oficjalna – z uwagi na wspanialy system podzialu zadan w klanie, na zasady i zalozenia samej gildii, oraz na przedkładanie odgrywania postaci nad mechaniczne jej rozwijanie, i przede wszystkim dlatego, ze nie ma w klanie wielu kobiet i moja postac będzie mogla chwilami czuc się najwspanialsza istota na ziemi i może się zdarzyc, ze będzie miala swoje 5 minut kiedy ja będą wielbic..
Wersja nieoficjalna – bo mi zaimponowala gra kilku klanowiczy..

O postaci:
Wyglad zewnętrzny – typowej, przecietnej urody mroczna elfka – ciemna skora i wlosy pozbawione barwnika [biale znaczy się], zadbana nad wyraz, ma wypielegnowana cere, paznokcie i starannie ułożone wlosy, chod ma stanowczy nierzadko kokietujacy, dumnie uniesiona glowe
Charakter – pewna siebie i bardzo w siebie zapatrzona, traktuje większość istot z wyższością, ale zdarza się, ze stanie w obronie mrocznego, w zasadzie uwaza, ze jest to jedyna godna stąpać po ziemi rasa, a kazda pozostala zyje tylko po to, by mrocznym służyć lub pomagac w zyciu. Rasa, która najmniej szanuje to jasne elfy. Raz poda dziesiątki powodow, dla których sa wybrykiem natury a raz na pytanie „dlaczego” odburknie – dla zasady.. Głównym celem w jej zyciu jest dazenie do doskonałości cielesnej – być wielbiona przez rzesze istot roznej plci, pod względem urody wlasciwie.. Takie prozne, wredne babsko ujmując skrotowo..


Jeśli chodzi o rodzinke..to fabularnie tylko mroczna Shilana.. A mechanicznie brak - fotke wyslalam na maila Shastaanowi, bo i tak nie wiedziałabym jak ja tu wrzucic, czy gdziekolwiek indziej byscie mogli ja obejrzec..

Opowiadanie

„W moim kraju
W moim kraju
Czasem boję się żyć
Coraz zimniej mi”*


Duża komnata wykuta w skale. Na ścianach gobeliny i obrazy w misternie acz z przepychem wykonanych ramach. Pięknie zdobione szafki i ciężki dywan na ziemi. U sufitu i w ścianach złote kandelabry z grubymi świecami. Wokół unosi się ostry zapach polnych kwiatów. Na środku siedzi mała ciemnoskóra elfka bawiąca się szmacianą lalką. Dookoła niej leżą porozkładane przybory do pielęgnacji paznokci.
- A teraz pobawimy się w zgadywanki cioci i masz się mnie słuchać! – powiedziała dziewczynka do zabawki. Wzięła obcążki do ręki i pochyliła na lalką – Kto jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie?
Cisza.
Dziewczynka przymrużyła oczy i zacisnęła obcążki na jednym z palców lalki.
- Zła odpowiedź. Milczeniem nic nie wskórasz – powiedziało dziecko starając się by jej głos zabrzmiał dorośle. – Ponawiam pytanie. Kto jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie?
Znów cisza.
Elfka sięgnęła po nożyczki. Przyłożyła je do jednego z malowanych kamieni służących lalce za oczy.
- Kto? – warknęła, po czym odcięła jedno oko zabawce. Odczekała chwilę. Chwyciła za pilniczek do paznokci. Co chwilę mrużyła oczy i zagryzała raz górną, raz dolną wargę ust. Zaczęła szybko oddychać. Ze złości, jaka się w niej zrodziła, zaczęły drżeć jej ręce.
- Ostatni raz pytam głupia lalko. Kto jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie?!
Cisza.
- Ja! – krzyknęła dziewczynka – Ja! Ja! Ja! –z wściekłością raz po raz wbijała lalce pilniczek w brzuch.

„To tu polityka wysysa mózg
To tutaj asa zabija król
Gdy trwa zimna wojna serca i słowa
Coraz mniej miejsca żeby się schować”*


Słychać kroki. Ciemnoskóre dziecko otarło twarz z trocin. Spojrzało na rozbebeszoną lalkę. Uśmiechnęło się złośliwie i wbiło pilniczek w głowę szmacianej zabawki. Do komnaty weszła mroczna elfka. Beznamiętnym spojrzeniem powiodła po pomieszczeniu. Na chwilę zawiesiła wzrok na dziecku, po czym zasiadła w miękkim fotelu.
- Mam dla ciebie nową zabawkę. Jeśli będziesz o nią dbać wytrzyma dłużej niż poprzednia. – powiedziała chłodno do dziewczynki.
- Ciociu dziękuję! – dziecko rzuciło się do stóp elfki i zaczęło piszczeć rozradowane.
- Wstań. – rzuciła ostro mroczna. Dziewczynka szybko podniosła się z klęczek, po czym upadła od ciosu wymierzonego jej w twarz. – Nigdy więcej nie piszcz mi do ucha.
Mroczna klasnęła w dłonie. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn w ciemnych, zlewających się z kolorem ich skóry zbrojach. Jeden trzymał łańcuch, do którego przykuta była posiniaczona, jasna elfka. Drugi na rękach trzymał kilku miesięczne dziecko. Rzucono jasną elfkę na ziemię. Niemowlę położono przed mroczną dziewczynką.
- To twoja nowa zabawka. Opiekuj się nią odpowiednio, bo następne polowanie będzie dopiero podczas nowiu. – powiedziała mroczna kobieta do ciemnoskórego dziecka.
Jasna elfka przeniosła przerażone spojrzenie z własnego dziecka na zniszczoną lalkę. Zapłakała.
- Zróbcie ze mną co chcecie, ale oszczędźcie moje dziecko… - wystękała błagalnym tonem bladolica kobieta.
- Wszystko zależy od ciebie wywłoko. – zaśmiała się mroczna elfka, po czym ponownie odezwała się do ciemnej dziewczynki. – Sillae, to zabawka inna niż te, które miałaś do tej pory. Jest żywa, więc trzeba ją karmić, przewijać i myć. Jeżeli to jasne ścierwo będzie ci posłuszne, dasz jej od czasu do czasu zabawkę do pilnowania. Będziesz miała czas, by zająć się sobą oraz przyłożyć do nauk.
- Jeśli jest żywa, to mówi? – zapytało naiwnym tonem mroczne dziecko.
- Jeszcze nie, ale będzie gdy osiągnie odpowiedni ku temu wiek. Na razie będzie za nie mówiła ta jasna suka.
Mała ciemnoskóra elfka wyciągnęła ze szmacianej lalki pilniczek do paznokci. Usiadła naprzeciw niemowlęcia.
- Kto jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie? – zapytało dziecko wpatrując się beznamiętnym spojrzeniem w jasną elfkę.
- Ty… - wyrzuciła z siebie płaczliwym tonem bladolica kobieta.
I mroczna kobieta i dziewczynka uśmiechnęły się krzywo.

* Closterkeller – W moim kraju
(c) slimka

Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group